wtorek, 18 sierpnia 2015

#100HAPPYDAYS Dzień 2. Szczęście to... przyjazdy mamy.

Szczęście to... przyjazdy mamy.
Moja mama nie mieszka ze mną. Zauważyłam że dzięki tej rozłące nasze relacje znacznie się poprawiły , mamy ze sobą lepszy kontakt i jesteśmy sobie bliższe.
Bardzo się ucieszyłam jak zdecydowała że do mnie przyjedzie bo nie mam znajomych a tym bardziej przyjaciół z którymi bym mogła się spotykać w wakacje. Każdy okazyjny kontakt z drugim człowiekiem jest więc dla mnie na wagę złota.
Z natury jestem samotniczką , ale nawet samotność ma swoje granice.
Spędziłyśmy te trzy dni bardzo pozytywnie - spacerując po parkach , oglądając komedie , zajadając lody bananowe , rozmawiając (właściwie to ja gadałam jak najęta) i szukając nowego mieszkania dla mamy.
Nie pamiętam już kiedy ostatnio tak dobrze czułyśmy się razem w swoim towarzystwie.
Wydaje mi się że dzięki rozstaniu , udało nam się zaakceptować wady drugiej osoby i zaczęłyśmy bardziej doceniać swoje zalety.
Stałyśmy się szczęśliwsze.
I bardziej doceniamy własne towarzystwo.


sobota, 15 sierpnia 2015

Książka Mateusza Grzesiaka + projekt #100happydays

   Moją ostatnią zdobyczą książkową była lektura "100 happy days , czyli jak się robi szczęście w 100 dni" napisana przez Mateusza Grzesiaka - międzynarodowego coacha i trenera.
Trafiłam na tą książkę zupełnie przypadkowo - kupując mango w Łomżyńskiej biedronce. Coś żółtego i ładnego mignęło mi na kartonowym stoisku pt "książkowe okazje". Przyjrzałam się okładce i pomyślałam "Tak , tego mi właśnie trzeba."


I ją kupiłam. I w jeden dzień , ta niepozorna książeczka wywróciła moje życie o 180 stopni. Dzięki  Mateuszowi zrozumiałam że tak naprawdę nie zmierzam w żadnym kierunku. Że stoję w miejscu , że się nie rozwijam. Może bez przesady , ale nie rozwijam się na tyle by dawało mi to satysfakcję.
Mateusz dał mi pozywnego kopa by to zmienić.
   Zaczęłam od razu i wyznaczyłam swoje cele. Część z nich już zaczęłam realizować.
Zapisałam się na pierwszą lekcję języka hiszpańskiego.
Rozpoczęłam organizowanie ściśle tajnego wydarzenia (o którym na razie nie napiszę , żeby nie zapeszyć)
Zaczęłam nosić głowę w górze i postanowiłam cenić swą wartość.
To tylko kilka z nich. Dzielę się nimi z wami po to , by mieć jeszcze większą motywację żeby je urzeczywistniać, Żeby rozwijać się i stać się najlepszą wersją siebie. Spełniać marzenia.
W mobilizacji ogromnie pomogły mi też podcasty Richa Rolla. On i jego żona Julie to niesamowite i piękne umysły. Śłuchać ich podczas porannego biegania to jak... no po prostu to lekarstwo na moją duszę.
  Co do biegania.. To tak jak Mateusz , chcę rozpocząć moje własne #100happydays.
A bieganie to moja pierwsza pozycja na liście. Bo bieganie daje szczęście.
Dziś w lesie , wyłączyłam się. Poczułam dzikość i naturę i siebie. Nie musząc niczego ukrywać , niczego się bać , po prostu byłam sobą. I biegłam , pędziłam przed siebie jak dzikie zwierzę.
Mijałam drzewa i krzewy , ptaki i gady , strumyk i kamienie.
To było naturalne.
To było prawdziwe.
To było szczęście.
Moja wskazówka na dziś - idź do lasu i rusz przed siebie. Nikt ci nie każe przebiec od razu maratonu-liczy się kilka kroków.
Na początek to wystarczy ale zobaczysz że to uzależnia.
I daje radość.