Słyszeliście pewnie o brutalnym morderstwie lwa Cecila - żywej maskotki Zimbabwe , kota kochanego przez wszystkich?
Jak wiecie , sprawa wywołała na świecie wielkie poruszenie.
Bogaty dentysta zapłacił kupę forsy żeby móc pochwalić się trofeum w postaci skóry króla dżungli.
Park narodowy stracił swojego ulubieńca.
Jasne zgadzam się , to straszne i brutalne morderstwo które nie powinno mieć miejsca , ale powiedzmy sobie szczerze - na świecie co godzinę zabija się 6 milionów stworzeń. Nie wliczając zwierząt ginących w wyniku polowań i stworzeń morskich. A to już jest normalne , na porządku dziennym , do zaakceptowania. Bo kotlet na talerzu przecież musi być.
Dlaczego w XXI wieku , jedne stworzenia mają większe prawo do życia niż inne?
Dlaczego śmierć jednych nie przeraża tak samo?
Jaka jest różnica między śmiercią krowy w rzeźni , a śmiercią lwa w środowisku naturalnym (no powiedzmy- w środowisku zbliżonym do naturalnego , w końcu to park narodowy)?
Powiedziałabym że lew miał właściwie sytuację bardziej komfortową - życie bez bólu i wolność. Świnie znają tylko pręty swoich kojców.
Uważam za jak najbardziej prawdziwy prosty rachunek matematyczny ŚMIERĆ = ŚMIERĆ.
Niezależnie od gatunu , rasy , rodzaju , plci , funkcji , wyglądu.
Nie mówię już o panu dentyście który dopuścił się czynu - bo czym on się różni od zwykłego myśliwego który na co dzień zabija tak samo piękne i majestatyczne stworzenia jak jelenie czy sarny?
Nie uważacie rozdmuchiwania tematu i ubolewania nad tym pięknym lwem za fałsz i czystą hipokryzję?
Na dokładkę polecam posłuchać Ryan'a z Happy Healthy Vegan. Dobrze prawi , dać mu herbaty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz