piątek, 13 czerwca 2014

O Mazurskiej wycieczce słów kilka(naście) i trochę o weganofobii

Wróciłam!
Jak widać na wycieczce nie umarłam z głodu :) Było całkiem fajnie - wypady nad jezioro , jeżdżenie na pace pick-upa żeby zgonić konie z pastwiska i dłuuugie nocne siedzenie przy ognisku słuchając opowieści naszego ukochanego nauczyciela. :)
  Nie obyło się też bez rozmów o weganiźmie. Niestety , wciąż panuje przekonanie że osoba świadomie wykluczająca produkty pochodzenia zwierzęcego jest osobą niespełna rozumu. Kiedy razem z moją przyjaciółką A. poinformowałyśmy że jesteśmy roślinożerne , część osób zaczęła krzywo na nas patrzeć. Komentarze w stylu "Zabiłabym moje dziecko gdyby przeszło na weganizm" , czy "Weganizm to kompletna bzdura" pojawiały się dosyć często.
Takie słowa powiedziane prosto w oczy jestem w stanie znieść , ale obgadywanie za naszymi plecami uważam za ostre przegięcie. Takie zachowanie raczej nie świadczy o dojrzałości tych osób.
Staram się być tolerancyjna w stosunku do mięsożerców , nie lamentuję przy każdej okazji o cierpieniu, mordowaniu dzieci i rzeźniach. Z ich strony oczekuję tego samego - jeżeli nawet nie tolerują mojego stylu życia , przynajmniej niech komentarze zostawią dla siebie i nie wsadzają nosa w mój talerz.
  Śmiem stwierdzić że w Polsce dyskryminacja wegan jest na porządku dziennym. Jest to bardzo przykre więc musimy robić coś by zmienić poglądy ludzi i pokazać że weganizm nie jest chorobą psychiczną ani jakimś "widzimisie".
Możemy na przykład zaprosić znajomych na wegański poczęstunek, pożyczyć jakieś ciekawe książki o tematyce wegańskiej czy przejechać się z nimi np. do schroniska w Korabiewicach by pokazać im jakie naprawdę są zwierzęta które codziennie lądują na talerzach.


 Te oczy mówią wszystko.
Uważam że ten portret jest jednym z moich najlepszych zdjęć. 

A teraz kilka zdjęć ukazujących piękno Mazurskich wsi. Okolice naprawdę mnie zachwyciły - nic tylko pola , łąki , małe sielskie domki i jeziora :)






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz