Wnętrze jest bardzo przytulne i dosyć małe , ale to dobrze - jest kameralnie i cicho.
Jak widać na tablicowej ścianie , menu jest bardzo bogate. Aż ciężko wybrać z tak wielu smacznych propozycji.
Po dłuuugim zastanowieniu (mój tata nie cierpi mojego braku umiejętności podejmowania natychmiastowych decyzji) wybrałam Sabich , czyli podsmażane tofu z bakłażanem podawane
z hummusem i pitą. Tata wziął hummus i falafle , później zamówiliśmy jeszcze warzywny talerzyk.
A teraz będę trochę słodzić (ale nie bezpodstawnie).
Hummus wyśmienity i dobrze doprawiony , tofu chrupiące a pita cieplutka , miękka i pachnąca (najlepsza!).
Porcje są dosyć duże , hummus jest nie do przejedzenia (chociaż mój tata pochłonął wszystko!)
Kolejnym plusem jest obsługa - dziś natknęłam się na dwie przemiłe Panie , które z przyjemnością doradziły które przysmaki wybrać i nie wzięły na poważnie ironicznych "żartów" mojego ojczulka ("Ale jak to mięsa nie ma?!")
Finałowym argumentem "ZA" Laflafem jest dowóz. Tak , mili Państwo , jak dopadnie Was dół i nie macie ochoty ani stać przy kuchni , ani wychodzić na miasto , możecie po prostu zadzwonić i zamówić arabskie pyszności wprost do domu!
"Laflaf" oceniam bardzo pozytywnie - tyle plusów , a do tego ta nazwa (jest świetnia!) Z przyjemnością wpadnę tu jeszcze nie raz. Nawet spróbuję przyciągnąć znajomych mięsożerców , żeby przekonali się że kuchnia wegańska jest niesamowicie różnorodna i pełna smaku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz